Minął miesiąc od mojego spotkania autorskiego w Jordanowie, więc wszelkie znaki na niebie mówią, że to ostatnia pora na podsumowanie tamtego wydarzenia. Pozwólcie, że podzielę się ośmioma momentami czy przemyśleniami, które wybrzmiały w moim sercu dzięki chwilom spędzonym na drugim końcu powiatu suskiego.
Upalne lipcowe popołudnie nie jest prawdopodobnie dobrą okazją, żeby wybrać się do biblioteki i słuchać prawie nikomu nieznanej pisarki. Tym bardziej jestem wdzięczna uczestniczkom i uczestnikom tamtego spotkania, że zechciały spędzić ze mną ten czas.
A zatem… przejdźmy do spraw, o których pomyślałam sobie po spotkaniu i za które serdecznie dziękuję czytelnikom, bibliotekarkom, sobie czy wszechświatowi.
1. Słowo „ciepełkowe” wchodzi na salony
Na niektórych twarzach pojawia się zdziwienie, kiedy mówię, że coś jest ciepełkowe. Rozmowa z czytelnikami była okazją do wyjaśnienia, co to właściwie oznacza. Zgodnie z definicją – której wprawdzie jeszcze nie ma w słownikach, ale będzie! – to odpowiedź na anglojęzyczne wholesome i heartwarming. Cieszę się, że to określenie się podoba i coraz więcej osób z niego korzysta.
2. Dobrze, gdy na widowni znajdziemy znajome, życzliwe twarze
Tu dziękuję nie tylko mojej ekipie technicznej, ale i Skrybie, który na spotkanie przyprowadził też swoją rodzinę. Dzięki jego wnikliwym pytaniom spotkanie nabrało dynamiki i mogłam poruszyć więcej tematów. Nie jestem do końca pewna, czy odpowiadałam dobrze – stres podczas wystąpień publicznych – ale najwyżej to poprawię na następnych spotkaniach.
W tym miejscu chcę was zaprosić do śledzenia profilu T. Skryba, dzięki któremu będziecie mieli szansę poznać tego zacnego człowieka obdarzonego poczuciem humoru i talentem.
3. Dozgonnie będę wdzięczna Emilii Teofili Nowak
Prawdopodobnie gdyby nie poznanie Emilii Teofili Nowak i jej działalność pod szyldem Fabryki Dygresji, nigdy bym się nie odważyła na wydanie książki. Emilia nie tylko pomogła mi z wypuszczeniem Trzydziestu Kopert w świat, ale każdego dnia edukuje swoją społeczność na temat twórczości, marki osobistej czy duchowości. Z zaszczytem chwalę się, że mogę określać ją moją koleżanką.
Emilia jest też jedną z nielicznych osób, które przeczytały moją powieść młodzieżową. Jej cenne uwagi sprawiły, że tekst jest jeszcze lepszy i gdy tylko Wydawnictwo Ciepełkowe ruszy, będziecie mogli poznać historię Leny.
4. I Oli Grzanek
Gdy padło pytanie o okładkę mojej debiutanckiej powieści, znów z zachwytem mogłam wspomnieć o współpracy z Olą Grzanek. Oczywiście, że wspomniałam o tym, że połączył nas Percy Jackson. Wyraziłam też nadzieję, że przy kolejnych projektach nadal będziemy współpracować. Zresztą chyba mogę śmiało powiedzieć, że to nie tylko na nadziei się skończy. Ola zaprojektowała już okładkę wspomnianej wyżej młodzieżówki. W najbliższym czasie mam zamiar odezwać się do niej w sprawie kolejnego zlecenia. Takiego, które zakłada cztery kolejne arcydzieła Oli, ponieważ tyle tomów wchodzi w skład serii, którą planuję wkrótce opublikować. Oby się mną nie zmęczyła!
5. Porzucone projekty o Hani i spółce być może mają sens
W gąszczu pytań padło też to o kontynuację losów bohaterów znanych czytelnikom z Trzydziestu kopert. To dało okazję, by podzielić się pomysłem na Siedem biletów, w którym Hania miała wyruszyć w podróż po Europie. Akcja miała się toczyć rok po wydarzeniach z mojego debiutu, a zatem w 2020. Pandemia pokrzyżowała plany nie tylko fikcyjnej postaci, ale dzięki tamtym okolicznościom napisałam opowiadanie Jeden pierścionek, które możecie przeczytać za darmo, jeżeli zapiszecie się na mój newsletter.
Czy kiedyś powstaną kolejne części Hani i spółki? Nie wiem. W głowie mam pomysł na książkę Dwanaście tortów – ta opowiadałaby o mojej ulubionej Michalinie. Jeżeli kiedyś wpadnie też zarys historii o Robercie w roli głównej, kto wie, kto wie.
Na razie poznacie innych bohaterów.
6. Czytelnicy potrafią zwrócić uwagę na szczegóły, które mi umknęły
Jednym z pytań, które mnie zaskoczyło, było zwrócenie uwagi na kolor marynarki bohaterki Trzydziestu kopert. W pierwszym odruchu chciałam powiedzieć, że po prostu sama w takiej chodzę, a później zauważyłam, że w kolorach faktycznie jest ukryte drugie dno. Muszę więcej uwagi przywiązywać do kolorów, zapachów, znaczeń. Wydaje mi się, że dzięki temu pytaniu – jak i całemu spotkaniu – stałam się już lepszą pisarką.
7. Biblioteki to złoto
Nie jest tajemnicą, że kocham biblioteki. Napisałam nawet list miłosny do nich na trzysta pięćdziesiąt tysięcy znaków ze spacjami. Uwielbiam atmosferę, pracujące w nich osoby, ludzi, którzy odwiedzają. Kiedy wybieram się na wycieczkę do nieznanego miasta, od razu sprawdzam, którędy do biblioteki publicznej – ot, takie zboczenie zawodowe.
Jordanowska biblioteka mieści się w zabytkowej kamienicy przy rynku, w odnowionych, choć nadal niezwykle klimatycznych wnętrzach. Dział dziecięcy mieści się w wieży! Czy może być coś piękniejszego? W tym miejscu muszę podziękować bibliotekarkom z Biblioteki Miejskiej w Jordanowie. Dziękuję za zaproszenie, dziękuję za gościnę, ciasteczka, kwiaty, pytania i mnóstwo uśmiechu. Dziękuję też, że moja powieść była główną bohaterką dyskusyjnego klubu książki w tym miesiącu. Mam nadzieję, że wkrótce znów nadarzy się okazja do spotkania i długich rozmów.
8. Kocham to
Czy w drodze na spotkanie myślałam, że zwymiotuję? Oczywiście, że tak. Czy ze stresu myliłam się przy odpowiedziach lub wpadałam w zbędne dygresje? Możecie być tego pewni.
Czy chciałabym to powtórzyć? JASNE, ŻE TAK. Czasami mówię, że lubię ludzi bardziej niż książki, parafrazując internetowe powiedzonko. Rozmowy z ludźmi o książkach to kombinacja pełna miłości. Jeżeli do tego dodamy, że te rozmowy mogą dotyczyć mnie i moich bohaterek, cóż, nie skłamię, jeśli powiem, że czułam się wtedy w pełni szczęśliwa.
Kiedy następne spotkania? W nowym roku szkolnym wybieram się na rozmowy o literaturze i twórczości do mojej byłej szkoły. Co dalej? Mam otwarty grafik i czekam na propozycje.
Cycki w górę!
Do zobaczenia,
One Reply to “8 wdzięczności, czyli kilka spraw, których nauczyło mnie spotkanie w Jordanowie”
Comments are closed.